-Cholerna.. Wredna.. Baba-pająk.. - mówiłam sama do siebie, obwiązując opatrunek wokół prawej ręki. Zaczynał się na przedramieniu, a kończył w okolicy palców. Otruła mnie, menda jedna! Niech płonie we Flegetonie! Na świeżo założonym bandażu powoli zaczęła się pojawiać plama krwi. Westchnęłam głęboko i zmroziłam rękę wzrokiem, jakbym chciała ją obwinić za to, że krwawi. Oparłam się o ścianę ceglanego budynku na obrzeżach Ebrum. Jak to możliwe, że w mieście zaatakowała mnie Arachne? Odgarnęłam czarne włosy z czoła i wstałam z mojego miejsca. Wokół niego było dosyć dużo ciemnej cieczy. Miałam nadzieję, że ktoś uzna to za czerwoną farbę. Rozejrzałam się. Powoli zapadała noc. Ruszyłam więc powolnym krokiem do jaskini, oddalonej o dobre 8 kilometrów. Ranna ręka nie dawała mi spokoju, lecz wolałam na nią nie patrzeć. Jeszcze bym ją wzrokiem urwała, czy coś. Przechodząc przez skrawek plaży, zauważyłam na niej jakiegoś człowieka. Z oddali nie byłam pewna, czy to mężczyzna, czy kobieta, więc wolałam nie podchodzić. Jednak osoba już mnie zauważyła.
<Ktuś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz